rodzina Skupień

rodzina Skupień
rodzina Skupień

niedziela, 20 października 2013

Dobra cz.2

Kiedy podeszliśmy pod główne wejście zobaczyłam jak bardzo  pałac jest zniszczony. Weszliśmy do środka . Tata opowiadał jak to pod główne wejście podjeżdżały  wozy  Jaśnie Państwa a dziadek Karol  powoził w liberii stangreta, w białych rękawiczkach. Konie miały czasem nakładane na kopyta białe skarpetki. Szukaliśmy  jakiś pozostałości dawnej świetności  pałacu, ale nic nie znaleźliśmy. Tata postanowił pokazać mi miejsce gdzie stał jego dom rodzinny. Była tam kupka gruzu i nic więcej. Ojciec zaczął przeszukiwać gruz i opowiadał jak to w czasie wojny uciekali przed Ruskimi aż pod austriacką granicę, a kiedy wrócili dom był zbombardowany, rzeczy rozgrabione. Nawet skrzynię       z domowymi"skarbami" zakopaną w podłodze piwnicy domu ukradziono. Tata odnalazł tylko swoją łyżkę do zupy, którą ( jak opowiadała mama) długo jeszcze używał. Z  tego miejsca przeszliśmy pod boczną wieżę  i rodzice pokazali mi dwa dołki  u jej podnóża. Ponoć są to ślady po kolanach  właścicielki  pałacu. Była ona Amerykanką, córką bogatego przemysłowca. Kiedy wybuchła wojna  (wg, opowieści taty) synowie hrabiny poszli na wojnę i zginęli, a ona z rozpaczy rzuciła się z wieży zamkowej w przepaść. Chyba tata coś nie bardzo pamiętał, albo nie powiedziano mu wszystkiego,  bo w źródłach znalazłam informację, że synowie ci,  gdy wybuchła wojna byli w USA i od hrabiny zażądano, aby namówiła ich do powrotu, bo jeżeli nie to odeślą ją do obozu koncentracyjnego. Hrabina bojąc się, że synowie ulegną szantażowi popełniła samobójczy skok z wieży.

    Kiedy  kilka lat temu, niedługo przed swoją śmiercią, rodzice pojechali  do Dobrej nie mogli już wejść na teren zamku. Okazało się, że wykupił go prywatny przedsiębiorca  i trwa przebudowa,   ale  szczęście im sprzyjało, bo ów przedsiębiorca był na miejscu i kiedy dowiedział się, że tata mieszkał na terenie posiadłości zaprosił ich i opowiedział o swoich zamiarach. Chciał wiedzieć jak zamek wyglądał, jak tu się żyło. Ojciec dał mu adres swojej starszej  siostry, która lepiej wszystko pamiętała. Właściciel później rzeczywiście skontaktował się z ciocia. Wiem też, ze jakieś dwa lata temu odwiedziła Dobrą córka właścicieli, która obecnie mieszka w USA ( czy Kanadzie) i pytała się o ciotkę. Ponoć w dzieciństwie się kolegowały. Niestety  cioteczka gościła akurat u mojej siostry i nie było jej w Polsce.
                                                    http://opolskie.regiopedia.pl

 Osobiście już dawno nie byłam w Dobrej. Śledzę tylko doniesienia w prasie o postępach prac.        Na pamiątkę pozostał mi kafelek przywieziony z którejś wyprawy w te okolice ( kiedy mój syn był mały często robiliśmy sobie pikniki w parku pałacowym). Kafelek wg. taty był fragmentem dekoru na ścianie w kuchni, w której pracowała babcia Balbina. Teraz ozdobi którąś ze ścian mojego nowego domu. Aha, i pozostała jeszcze w rodzinie miłość do koni. Ojciec pracował swego czasu jako kowal, siostrzenica jeździ konno. Dobra to nie jedyny piękny pałac w okolicy Opola i nie jedyny związany    z moja rodziną. Następny chronologicznie był zamek we Frączkowie, ale o tym kiedy indziej.

Dobra cz.1

Pomysł na ten wpis powstał w wyniku  rozmowy  z Pajolą i Generałem ( moimi genealogicznymi przyjaciółmi), którą przeprowadziliśmy  w drodze do Warszawy. Jechaliśmy na kolejne urodziny Genpolu i  chcąc się bliżej poznać  gawędziliśmy  o swoich poszukiwaniach genealogicznych, rodzinach. W którymś momencie nadmieniłam, że mój ojciec  urodził się w Dobrej  pod Opolem. Zauważyłam błysk zainteresowania w oczach Joli i usłyszałam: " Czy ten zamek jeszcze tam jest? Nie wiesz co z nim się dzieje? ". Oczywiście wiedziałam, bo jak miałam  nie wiedzieć skoro przez całe swoje dzieciństwo  słyszałam opowieści związane z tym pałacem. Moja opowieść wyraźnie poruszyła  słuchaczy, a Jola zasugerowała abym opisała to wszystko. Rozmyślając nad tym w domu, pomyślałam; " kurcze, przecież w  życiu naszej rodziny ciągle przewijały się jakieś pałace. Może nie wszystkie są aż w tak dużym stopniu związane  z jej członkami jak Dobra, ale jednak" . Postanowiłam więc opowiedzieć o wszystkich, tym bardziej, że przecież spora część z Was nie pochodzi z Opolszczyzny i może nie zna tych terenów, a warto je poznać bliżej. Zatem rozpoczynam opowieść. Na początek  Dobra związana z rodziną  Jenek.



                                                            to  pałac w Dobrej, stan z XIX

Pierwszy znany obiekt powstał w tym miejscu w XVIII w., a jego budowniczym był Erdmann Karol von Redern. Jednak już wcześniej w Dobrej mieściła się siedziba rycerska. Jak pisze Roman Sękowski w Herbarzu szlachty śląskiej na przełomie XIV i XV w. w dokumentach książąt opolskich występowali panowie z Dobrej. W 1780 r. pałac nabyła rodzina von Seherr-Thoss, która aż do 1945 r. posiadała majątek. Całkowita przebudowa obiektu w stylu neogotyckim wg projektów architekta Gottge-treu z Charlottenhof nastąpiła w latach 1857-1860. W 1945 r. pałac spłonął i popadł w ruinę    i wygląda  tak:

                                                 http://www.k-k.pl/zamki/dobra.html

   W tym  zamku mama mojego taty, czyli babcia (a raczej jak mówią na Śląsku "ołma") Balbina, pełniła funkcję szefowej kuchni, a jak opowieść rodzinna głosi jej związki z hrabią Seherr - Thoss nie były tylko czysto służbowe.
   Dziadek, późniejszy mąż babci Balbiny był stajennym ( koniuszym) u tegoż hrabiego. Czasami pełnił również funkcję stangreta, gdy pan zamku jechał w odwiedziny np. do pobliskiej Mosznej ( też jest tam piękny zamek, zwany zamkiem pijanego architekta). Po lewej stronie pałacu ( patrząc na zdjęcie) stał dom babci i dziadka, oddany do ich dyspozycji przez samego hrabiego. Solidny duży budynek,  w którym urodził się mój ojciec i jego rodzeństwo. Pamiętam z dzieciństwa opowieści  siostry taty, ciotki Agnieszki, o pięknej sali balowej w zamku hrabiego, gdzie  jadano śniadania świąteczne, na które zapraszano całą służbę. O tym jak pięknie była urządzona oraz o kryształowym wielkim żyrandolu wiszącym nad stołem. Kiedy byłam już w szkole podstawowej  rodzina doszła do wniosku, że należy pokazać mi miejsce urodzenia taty. Zajechaliśmy do parku otaczającego zamek. Tata od razu zaczął opowiadać: tu była droga, tam jeden staw, tu mostek itd. Wreszcie pojawiła się bryła zamku. Majestatyczne ściany , które zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Z daleka  nie było widać,że to ruina, dopiero jak podeszliśmy bliżej , zobaczyłam  ogrom zniszczeń  dokonanych przez historię, upływający czas, ale i głupotę ludzi. Z opowieści ojca dowiedziałam sie, ze w czasie wojny  zamek był bombardowany, a  reszty zniszczeń dokonali żołnierze rosyjscy i okoliczni mieszkańcy. Zamek ma także swoja tajemnicę, tragiczną historię (patrz wpis " Kopciuszek z Dobrej) . Jeśli  nie zanudziłam Was, to zachęcam do przeczytania  następnego odcinka blogu.

Kopciuszek z Dobrej


Co mają ze sobą wspólnego córka amerykańskiego dyplomaty – Muriel White, jej mąż hrabia Herman von Seherr – Thoss i prosta śląska dziewczyna – Albina z domu Wilk – moja babcia ojczysta?
Otóż wszystkie te osoby połączyły wydarzenia jakie rozegrały się podczas II wojny światowej w majątku von Seherr- Thoss-ów w Dobrej na Opolszczyźnie . Historia rozpoczyna się właściwie w roku 1914,kiedy to nastoletnia Albina ( lub Balbina, bo tak mówiliśmy do babci) wyrusza ze swojego rodzinnego Rozkochowa do pobliskiego majątku w Dobrej. Wyrusza w poszukiwaniu pracy, by wspomóc rodzinę i zarobić na swoje utrzymanie. Początkowo pracuje w folwarku, w stodole przy krowach, ale pewnego dnia zauważa ją starsza pani von Thoss i zachwycona urodą dziewczyny zarządziła przeniesienie jej do pracy w pałacu. „ Taka piękna dziewczyna nie będzie robiła przy krowach” – miała powiedzieć hrabina. Tak rozpoczęła się kariera mojej babci Balbiny w dworskiej kuchni. Z czasem została jej szefową.
Rodzinna wieść niesie, że na urodę babci nie pozostał obojętny również syn hrabiny – Herman. W każdym razie mając 21 lat Albina zostaje wydana za Karola Jenka, stajennego hrabiego Hermana i jest już w ciąży  ze swoim pierwszym synem Janem. Zamieszkują w domu obok pałacu, a babcia dalej rządzi w pałacowej kuchni. Jest lubiana przez rodzinę von Thoss i często dostaje podarunki od hrabiego i jego żony Muriel. Okres międzywojenny mija dosyć spokojnie. Dzieci Balbiny często przebywają w pałacowej kuchni i jak to dzieci, niepomne zakazów buszują po pałacowych komnatach. Czas spokoju mija wraz z wybuchem II wojny.
Jeszcze przed wybuchem wojny hrabina Muriel odesłała trójkę swoich dzieci do rodziny w USA. Nie chciała aby jej synowie zostali żołnierzami hitlerowskiego wojska. Niestety na wojnę zostaje zmuszony pójść najstarszy syn Albiny – Jan ( moja mama twierdziła, że babcia opowiadała iż to hrabia osobiście kazał mu zgłosić się do wojska). Jan nigdy nie wrócił do swojej matki.
Okrutne czasy wojny zbliżyły do siebie 40 letnią kucharkę i 60 letnią Muriel . Ta ostatnia często odwiedzała babcię w jej domu i opowiadała jak bardzo boi się , ze gestapo ją aresztuje, wywiezie do Auschwitz, za to ,że ukrywa swoich synów i pomaga amerykańskim jeńcom. Bała się wychodzić do pałacowych ogrodów, bo twierdziła , ze ktoś ją śledzi.
Musiało być w tym ździebło prawdy , bo 15 marca 1945 roku hrabina popełniła samobójstwo skacząc z pałacowej wieży. Ponoć w tym samym momencie na dziedziniec pałacu wjechał samochód gestapo. Hrabinę pochowano w rodzinnym grobowcu w kościele w Dobrej.
Wspomnienie „ dobrej hrabiny” przetrwało w mojej rodzinie do dnia dzisiejszego , chociażby w takiej opowieści mojej ciotki , córki Albiny:
wujek  ( młodszy brat mojego ojca i ciotki) urodził się w 1939r. , w tym samym dniu co wnuk hrabiny. Niestety nigdy nie zobaczyła swojego wnuka, bo on był w USA, a hrabina nie mogła tam pojechać. Przychodziła wiec do babci i zajmowała się jej maleństwem. Przynosiła mu ubranka, zabawki, chodziła na spacery. Często mówiła , że to jej synek i prosiła moją mamę żeby go jej oddała. Babcia oczywiście nie chciała o tym słyszeć.”
W styczniu 1945 r. do Dobrej zbliżały się wojska radzieckie. Hrabia – wdowiec postanawia uciekać. W tych tragicznych chwilach pamięta jednak o pięknej Albinie i zajeżdża bryczką pod jej dom; „ Bierz dzieci i jakieś koce i wsiadaj. Wyjeżdżam do swojego majątku w Austrii. Jedź ze mną!” . Wyobrażam sobie, ze zrobiło to wrażenie na babci, ale niestety nie pojechała z hrabią. Oprócz swojej trójki dzieci miała wówczas pod opieką trójkę dzieci sąsiadki, która przebywała akurat w szpitalu, a hrabia nie zgodził się by wszyscy pojechali. Odjechał więc sam. Po drodze, gdzieś w okolicach Dzierżoniowa, zabrał do powozu jakąś kobietę z dziećmi, która po wojnie została jego żoną.
Albina wkrótce po odjeździe hrabiego musiała uciekać z Dobrej . Jeszcze raz , już po wojnie, los zetknie ją z rodziną Thoss, ale to inna historia.
Czy gdyby babcia Balbina nie była tak honorowa i odpowiedzialna i pojechała wówczas z hrabią jej historia skończyłaby się podobnie jak tej nieznanej mi kobiety? Czy przed nazwiskiem miałaby von? Jak potoczyłyby się losy jej dzieci i wnuków? I czy byłaby szczęśliwa? Czy bajkowa historia kopciuszka wydarzyłaby się w realnym świecie?
Nie odpowie mi już na te pytania, zmarła kiedy byłam jeszcze mała i bardzo słabo ją pamiętam. Moja mama i siostra wspominają jednak, że do końca życia była bardzo ciepłą i życzliwą ludziom osobą.
                                                             To babcia Balbina z dziećmi.
                                                               ( zdjęcie ocalałe z pożaru)

sobota, 12 października 2013

Na początek...

Genealogia, to moja pasja. Od zawsze właściwie interesowały mnie dzieje własnej rodziny. A dlaczego powstał blog? Ze względów zawodowych powiedziałabym. Jestem nauczycielką historii i zauważyłam, że ostatnio jedyną formą  pisemną jaką  są w stanie zaakceptować moi uczniowie,to właśnie blogi. Chętnie biorą udział w konkursach na pisanie blogów( także historycznych),  pomyślałam sobie, że sama muszę sprawdzić "z czym to się je". Uznałam, że mogę połączyć przyjemne z pożytecznym i  swoje osiągnięcia genealogiczne przedstawić właśnie w takiej formie.