W Polsce 21 stycznia obchodzimy Dzień Babci. Z mojej miniankiety, którą przeprowadziłam wśród znajomych, wynika, że babcia najczęściej kojarzy się z dobrym jedzonkiem. Jako genealog z zamiłowania, wiem co nieco o swoich babkach i prababkach. Wiem, kim były, jak potoczyły się ich losy, ale jako miłośniczkę historii kuchni dręczyło mnie pytanie: co moje "pra" jadały i co gotowały swoim bliskim. Szczególnie byłam ciekawa tego, jak wyglądała i jak smakowała kuchnia mojej babki Balbiny.
Babcia Balbina z dziećmi |
Babcia była bowiem kucharką w pałacu rodziny Seherr-Thoss w Dobrej pod Opolem. O ile znałam, chociaż w bardzo ograniczonym zakresie, domowe potrawy przygotowywane według wskazówek Balbiny, to wiedza co do menu pałacowego pozostawała dla mnie wielką tajemnicą. Niestety, babcia zmarła, gdy miałam dwa latka, zatem zdobycie informacji u źródła nie było możliwe.
Rzecz miała miejsce podczas pierwszej wizyty mamy w domu przyszłych teściów. Po oficjalnej prezentacji wszyscy zasiedli do stołu. Babcia podała obiad. Nie wiem, o czym rozmawiano podczas posiłku, ale mama podkreślała, że atmosfera była bardzo przyjazna. Na talerzach zapewne dumnie prezentowały się „kotlety z niciołma", modra kapusta i klejzy. Wreszcie przyszedł czas na deser. Balbina była znana w całej okolicy ze swoich świetnych wypieków i zapewne na ten szczególny dzień przygotowała coś specjalnego. Przeprosiła gości i poszła do „zimnego pokoju” po słodkości. Po dłuższej chwili wyszła z nietęgą miną na twarzy. Spojrzała na swoich synów i zapytała: a kaj je kołoczek? Na to odzywa się mój przyszły ojciec: no ja, a co też to tam było? Te dwadzieścia krapli to żem zjodł.
W skrócie, dla nieobeznanych z gwarą śląską, tata zjadł przygotowane przez babcię pączki jeszcze przed wizytą mojej mamy. W taki oto sposób pierwsze spotkanie teściów z synową zakończyło się słodką wpadką. Wypili ponoć samą kawę.
Na podstawie wspomnień z dzieciństwa, mojego i siostry, ułożyłam listę potraw na „beztydzień” i łod "śwyńta". Przepisy na niektóre z tych potraw znajdziecie na moim drugim blogu „Genalogiczna kuchnia".
Na "Beztydzień"
Wodzionka – najprostsza zupa z czerstwego chleba i przypraw, ziół, czosnku,
skwarek. Świetnie rozgrzewa, a jadano ją zarówno na śniadanie, jak i
obiad czy kolację. Ta zupa kojarzy mi się z moim tatą. To on nauczył
mnie, jak ją przygotowywać. Pamiętam, że największą frajdą było jedzenie
wodzionki z jednej wspólnej miski.
Ciapkapusta – czyli kiszona kapusta wymieszana na talerzu z ugotowanymi ziemniakami. Właśnie przypomniałam sobie, że w ten sam sposób moje dziecko jadało niedzielny obiad u mojej mamy. Mama podawała zazwyczaj schabowego z ziemniakami i kapustą gotowaną na gęsto. Dziecię pierwsze co robiło, to właśnie ciapkapustę. 😊
Oberiba na gęsto – czyli kalarepa ugotowana na gęsto z cebulką i zagęszczona mąką.
Zsiadłe mleko – najczęściej razem z ziemniakami lub pajdą (sznytką) chleba
Żur – przygotowywany na naturalnym zakwasie i w zależności od pory roku i zamożności jadany z kiełbasą lub ziemniakami
Ścierka – czyli zupa mleczna. Nazwa dania wywodzi się od ścierania mąki i jaj między dłońmi, w wyniku czego powstaje drobny grysik, który później gotuje się na wodzie lub na mleku.
Żymlok – opolska kaszanka – nie dodaje się krwi zwierzęcej, a jednym ze składników jest bułka
Buchty – czyli drożdżowe kluski na parze ze śmietaną, masłem lub owocami. To zdecydowanie była ulubiona potrawa mojego dzieciństwa.
Ciasteczka ze skwarek – mielone skwarki z dodatkiem cukru, mąki, jaj i wanilii
W
kuchni babci Balbiny, zwłaszcza tej z czasów przedwojennych w Dobrej,
były obecne zapewne warzywa i owoce w dużej ilości. Przy pałacu były
bowiem piękne ogrody i szklarnie, a niektórzy z przodków pracowali tam
jako ogrodnicy. Tata często wspominał, że jadł ananasy i arbuzy. Dla
mnie, dziecka czasu komunizmu, które ananasa widziało tylko w sklepie o
nazwie Pewx, brzmiało to, jak bajka o żelaznym wilku. Dzisiaj wiem, że
rodzina Seherr-Thoss była potentatem w uprawie tych owoców. Wysyłali je
na całą Europę Zachodnią. Babcia przynosiła także niektóre potrawy z
pałacowej kuchni.
Na śwynta i niedzielę
Kotlety z niciołma – tak nazywano u nas w domu rolady. Ta śląska nadziana jest kawałkiem ogórka kiszonego, cebulki i wędzonego boczku. Niektóre gospodynie dokładały jeszcze ćwiartkę jajka.
Do rodzinnych anegdot przeszła historia przygotowania pierwszej rolady w moim wydaniu. Tuż po tym, jak zamieszkałam wraz z mężem w naszym, pierwszym, samodzielnym domu, postanowiłam zrobić na obiad roladę i oczywiście kluski śląskie. Kluski wyszły super. Gorzej było z roladą. W obawie, aby nie rozeszły się w pieczeniu, zawinęłam je w mnóstwo nici. W końcu nazwa "kotlety z niciołma" do czegoś zobowiązuje wnuczkę kucharki. I może nic by się nie stało, gdyby nie to, że podałam na talerze mięso, nie wyciągając nici!! Widok mojego męża, zawijającego na widelec te kilometry nitki bezcenny!
Klejzy-kluski śląskie – kluski z ugotowanych ziemniaków i mąki ziemniaczanej. Obowiązkowo z dziurką w środku. Przywilej robienia palcem dziurki, miały w naszym domu najmłodsze dzieci.
Modro kapusta – czerwona kapusta ugotowana i połączona z cebulką i skwarkami z boczku.
Śląskie Niebo – jest to tradycyjne danie, składające się z wędzonego i gotowanego mięsa w sosie z dodatkiem suszonych śliwek, podawanego z buchtami.
Moczka (Mołcka) – wigilijna potrawa, Specjał o konsystencji sosu wykonywany jest ze specjalnego piernika, warzyw, suszonych owoców i bakalii, dzięki którym potrawa ma słodki smak. Podaje się ją na ciepło lub zimno.
Siemieniotka – zwana też konopianką. Wigilijna zupa z siemienia lnianego lub nasion konopi.
Makówki – wigilijny deser. Jego główne składniki to: mak, bakalie, miód, mleko i biała bułka.
Kołocz – drożdżowy placek (na Śląsku prostokątny) z serem lub owocami i kruszonką na wierzchu. Ja jednak bardzo lubię jego najbardziej prostą wersję – bez żadnego nadzienia, tylko z samą kruszonką.
Szpajza – deser z jajek, żelatyny i bakalii. Mój ulubiony. Najpopularniejszy jest cytrynowy, ale ja uwielbiam czekoladowy. Często robię jego szybszą wersję – bez żelatyny.
Torty – babcia Balbina robiła ponoć najlepsze, cała wieś zamawiała u niej torty na wesela, chrzciny, komunie.
Oczywiście
nie są to wszystkie potrawy, jakie jadano w śląskim domu babci, ale te
zapamiętałyśmy lub słyszałyśmy o nich od innych członków rodziny.
Codzienne potrawy były skromne i bazowały na tym, co można było samemu
wyhodować lub uprawiać. Wykorzystywano każdą część warzywa, owocu lub
mięsa. Żywności nie marnowano. Z szacunkiem podchodzono do jedzenia. Od
święta starano się jeść nieco inaczej. Przygotowywane potrawy były
bardziej pracochłonne, bogatsze w składniki i chyba pożywniejsze.
A co wobec tego gotowała Balbina dla hrabiostwa?
Przeszukałam dostępne mi książki, dopytywałam w archiwum, ale niestety nie zachowały się żadne spisy przychodów i rozchodów, rachunki pałacu w Dobrej. Hrabina była Amerykanką z pochodzenia, zadawałam wiec sobie pytanie, czy menu było bardziej śląskie, niemieckie, czy amerykańskie, a może francuskie, jak na arystokrację przystało? Napisałam zatem do Paula Church z USA, który jest prawnukiem Muriel, a z którym poznałam się właśnie dzięki moim wpisom na blogu. Wiedziałam, że hrabina pisała listy do swojej rodziny w Ameryce, a do wielu z nich Paweł ma dostęp. Pomyślałam, że może w którymś z nich Muriel wspomniała coś o pałacowej kuchni.
Odpowiedź nadeszła szybko. Okazało się, że wnuk doskonale znał kulinarne upodobania swoich dziadków, ponieważ w jego rodzinnym domu przygotowywano sporo potraw, które kiedyś podawano w pałacu Seherr-Thossów. W dzieciństwie Paweł miał opiekunkę, która kiedyś pracowała z moją babcią w pałacowej kuchni. Do obowiązków Elżbiety Elbin należało także gotowanie posiłków. Oto lista dań, które na pewno pojawiały się na stole hrabiostwa w Dobrej.

Pałac w Dobrej
Dania na pańskim stole
Dziczyzna – z cebulą, marchewką, selerem, duszona w czerwonym winie i doprawiona
jagodami jałowca, w sosie. Paweł pokreślił, że było to bardzo "bogate
danie" i według niego podawane z pierogami. Przypuszczam, że bardziej
chodziło tu o knedle, ale mogę się mylić.
Schab – z brązową musztardą, czosnkiem, koniakiem, cebulą, tymiankiem. Podane z kapustą kiszoną i pieczonymi ziemniakami
Królik – w sosie kremowym z szery lub koniakiem i owocami: śliwka, morele, jabłka, grzyby. Podawany z ryżem.
Pieczony indyk – tłuczone ziemniaki, sos, marchewka, kalarepa, sos jabłkowy, jagody jałowca
Smażony pstrąg – na maśle z migdałami. Podany z ryżem i szparagami.
Sznycel cielęcy – żurawina, ziemniaki z masłem, pietruszka, zielona fasolka.
Rolada wołowa – z boczkiem, ogórkiem konserwowym, jajkiem. Czerwona kapusta. Sos
Ryba dorsz – z cytryną, migdałami, koperek, pietruszka, koper włoski. Ryż lub ziemniaki.
Naleśniki z szynką i serami.
Pieczona szynka – goździki, ananas, wiśnie, Rosti potatos, czyli szwajcarski placek ziemniaczany, kremowy szpinak.
Rosti to tradycyjna szwajcarska potrawa z tartych lub gotowanych ziemniaków. Piecze się jeden duży placek na całą patelnię. Może być samodzielnym daniem lub jako dodatek do dań mięsnych.
Makaron z masłem, pietruszką, kiełbasą, serem, szynką, etc, spaetzle.
Ziemniaki – Anna, Rosti (placek ziemniaczany szwajcarski), au gratin, dauphinoise - zapiekanka z ziemniaków znana w kuchni francuskiej.
Makowiec
Plaster szynki z owocami lub czekoladą i śmietaną lub jednym i drugim
Suflet – cytryna, malina, ser,czekolada.
Strudel jabłkowy
Rolada bezowa
Jagody – lody, bita śmietana
Lebkuchen – tradycyjne niemieckie pierniczki świąteczne
Linzer torte – Tort Linzera – tradycyjne austriackie ciasto, forma kruchego ciasta zwieńczona konfiturami owocowymi i posiekanymi orzechami z kratką na wierzchu.
Budynie – chocolate, vanilla, custard with fruits – Rum
Ciasto czekoladowe z nadzieniem marcepanowym i konfiturą
Widać więc, że pałacowa kuchnia łączyła w sobie dania śląskie, niemieckie, austriackie i francuskie. Była doskonałym odzwierciedleniem dziedzictwa Seherr-Thossów. Wszak mieli oni tytuły szlacheckie nadane przez władców zarówno Austrii, jak i Prus. Przodkowie ostatniego pana na Dobrej mieli swoje majątki w każdym z tych państw. Nuta francuska w tym menu jest zapewne zasługą Muriel, która pewien okres swojego życia spędziła w Paryżu u boku ojca dyplomaty.
Paweł tak chętnie
odpisywał na moje kolejne pytania, że niemal widziałam, jak uśmiecha się
jego twarz na wspomnienie tych pyszności. Bardzo ciepło pisał o
Elżbiecie Elbin. Nazywał ją swoja drugą babcią. Uwielbiał przysmaki
przez nią przygotowane.
A ja wyobraziłam sobie obie panie Balbinę i Elżbietę, jak krzątają się w dworskiej kuchni i wkładając w przygotowanie posiłków nie tylko całą swą wiedzę i umiejętności, ale i tę odrobinę uczucia, które artysta wkłada w swoje dzieło i dlatego jest ono jedyne i niepowtarzalne.
Podczas tych „pogaduszek” odkryliśmy jeszcze jedną kwestię, każde z nas w jakiś sposób kontynuuje pasję swoich przodków. Paweł wykonuje podobną pracę jak jego ojciec, a ja uwielbiam piec i gotować.
W jednym ze swoich maili Paweł napisał, moim zdaniem bardzo trafnie, o tym dlaczego warto wiedzieć kim byli i jak żyli nasi "pra":
Odkryłem, dlaczego twoja praca genealoga jest również ważna w moim życiu.
Ponieważ tak wiele z tego, kim byli ci ludzie przed nami, jest tak bardzo tym, kim jesteśmy.
Co robimy i jak to robimy. To może nam pomóc być takimi samymi lub zmienić się przez
ich przykład. To tak, jakby nasi dziadkowie pisali historie w książce, którą dali im nasi pradziadkowie.
Potem dają nam tę książkę. Dają nam 🗝️ - klucze do życia. Żyją w nas, przez nas.
Mam nadzieję, że napiszesz historię na blogu. Może nazwiesz to?
„Made with Love” – Zrobione z Miłości

Paweł,Robert i ja przed pałacem
Dear Jola, One can smell and taste the delicious creations through the heart and hands of Balbine. Thank you for this gift, bringing our families together again. May we remember, and live by the strengths, love and service of our Grandmas...
OdpowiedzUsuńDla mnie zupa ścierka to zupa mleczna z tzw lanymi kluskami, czyli jajko pobełtane z mąką.
OdpowiedzUsuń