Do napisania skłoniła mnie lektura pewnej publikacji Wrocławskiego Towarzystwa Naukowego, do której link otrzymałam od kolegi genealoga. Oto on:http://www.wtn.wroc.pl/files/RKJ%20XXXIX.pdf. Publikacja zawiera wiele ciekawych artykułów, ale mnie szczególnie zaciekawił ten napisany przez p. Marzenę Muszyńską dotyczący określeń stosowanych wobec dzieci na Śląsku. Uświadomiłam sobie, że w ten sposób mogła zwracać się do mnie i mojego rodzeństwa nasza ojczysta babcia, wspominana już Balbina Jenek. Mogła, bo przecież pochodziła ze Śląska, ale ja niestety tego nie pamiętam. Nikt nie rozmawiał w domu gwarą ani tata, ani jego rodzeństwo. O tym, że ojciec zna gwarę przekonałam się dopiero po swoim ślubie, kiedy zaczęłam uczyć na wsi opolskiej i nie raz miałam problemy ze zrozumieniem swoich uczniów. Pewnie mówienie gwarą w mieście, w czasach "jedynie słusznego" ustroju nie było dobrze widziane, a może inne względy o tym zadecydowały? W każdym razie ta część dziedzictwa nie została mi przekazana.
Niemniej odnalazłam w w/w artykule określenia, które mnie trochę zdziwiły, trochę rozbawiły. Podaję kilka :
Określenia używane w stosunku do małych niegrzecznych dzieci:
– bębenek, bęben ( bynben)
– bękart ( bynkart)
– babrak
– babuć
– bachor – zwłaszcza mówiono tak o malutkim, ciągle płaczącym dziecku
– bzdurak – o dziecku upartym, nieposłusznym
– drabik – urwis, psotnik
– smark, śpik – o podlotku, takim co to udawał dorosłego
maślak, mamlak, mazak, ślimtak, – dziecko skłonne do płaczu, nadwrażliwe
– galaciarz – chłopak, który uganiał się za dziewczynami
Ciekawa jestem, jak to wyglądało w innych rejonach Polski? Rodzina męża pochodzi z Kresów, muszę przyjrzeć się, jakich określeń używano w gwarze z tamtych stron.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz