Kiedy podeszliśmy pod główne wejście zobaczyłam jak bardzo pałac jest
zniszczony. Weszliśmy do środka . Tata opowiadał jak to pod główne wejście
podjeżdżały wozy Jaśnie Państwa a dziadek Karol powoził w
liberii stangreta, w białych rękawiczkach. Konie miały czasem nakładane
na kopyta białe skarpetki. Szukaliśmy jakiś pozostałości dawnej
świetności pałacu, ale nic nie znaleźliśmy. Tata postanowił pokazać mi
miejsce gdzie stał jego dom rodzinny. Była tam kupka gruzu i nic więcej.
Ojciec zaczął przeszukiwać gruz i opowiadał jak to w czasie wojny
uciekali przed Ruskimi aż pod austriacką granicę, a kiedy wrócili dom
był zbombardowany, rzeczy rozgrabione. Nawet skrzynię z
domowymi"skarbami" zakopaną w podłodze piwnicy domu ukradziono. Tata
odnalazł tylko swoją łyżkę do zupy, którą ( jak opowiadała mama) długo
jeszcze używał. Z tego miejsca przeszliśmy pod boczną wieżę i rodzice
pokazali mi dwa dołki u jej podnóża. Ponoć są to ślady po kolanach
właścicielki pałacu. Była ona Amerykanką, córką bogatego przemysłowca.
Kiedy wybuchła wojna (wg, opowieści taty) synowie hrabiny poszli na
wojnę i zginęli, a ona z rozpaczy rzuciła się z wieży zamkowej w
przepaść. Chyba tata coś nie bardzo pamiętał, albo nie powiedziano mu
wszystkiego, bo w źródłach znalazłam informację, że synowie ci, gdy
wybuchła wojna byli w USA i od hrabiny zażądano, aby namówiła ich do
powrotu, bo jeżeli nie to odeślą ją do obozu koncentracyjnego. Hrabina
bojąc się, że synowie ulegną szantażowi popełniła samobójczy skok z
wieży.
Kiedy kilka lat temu, niedługo przed swoją śmiercią, rodzice pojechali do Dobrej nie mogli już wejść na teren zamku. Okazało się, że wykupił go prywatny przedsiębiorca i trwa przebudowa, ale szczęście im sprzyjało, bo ów przedsiębiorca był na miejscu i kiedy dowiedział się, że tata mieszkał na terenie posiadłości zaprosił ich i opowiedział o swoich zamiarach. Chciał wiedzieć jak zamek wyglądał, jak tu się żyło. Ojciec dał mu adres swojej starszej siostry, która lepiej wszystko pamiętała. Właściciel później rzeczywiście skontaktował się z ciocia. Wiem też, ze jakieś dwa lata temu odwiedziła Dobrą córka właścicieli, która obecnie mieszka w USA ( czy Kanadzie) i pytała się o ciotkę. Ponoć w dzieciństwie się kolegowały. Niestety cioteczka gościła akurat u mojej siostry i nie było jej w Polsce.
Kiedy kilka lat temu, niedługo przed swoją śmiercią, rodzice pojechali do Dobrej nie mogli już wejść na teren zamku. Okazało się, że wykupił go prywatny przedsiębiorca i trwa przebudowa, ale szczęście im sprzyjało, bo ów przedsiębiorca był na miejscu i kiedy dowiedział się, że tata mieszkał na terenie posiadłości zaprosił ich i opowiedział o swoich zamiarach. Chciał wiedzieć jak zamek wyglądał, jak tu się żyło. Ojciec dał mu adres swojej starszej siostry, która lepiej wszystko pamiętała. Właściciel później rzeczywiście skontaktował się z ciocia. Wiem też, ze jakieś dwa lata temu odwiedziła Dobrą córka właścicieli, która obecnie mieszka w USA ( czy Kanadzie) i pytała się o ciotkę. Ponoć w dzieciństwie się kolegowały. Niestety cioteczka gościła akurat u mojej siostry i nie było jej w Polsce.
http://opolskie.regiopedia.pl
Osobiście już dawno nie
byłam w Dobrej. Śledzę tylko doniesienia w prasie o postępach prac. Na
pamiątkę pozostał mi kafelek przywieziony z którejś wyprawy w te okolice
( kiedy mój syn był mały często robiliśmy sobie pikniki w parku
pałacowym). Kafelek wg. taty był fragmentem dekoru na ścianie w kuchni, w
której pracowała babcia Balbina. Teraz ozdobi którąś ze ścian mojego
nowego domu. Aha, i pozostała jeszcze w rodzinie miłość do koni. Ojciec
pracował swego czasu jako kowal, siostrzenica jeździ konno. Dobra to nie jedyny
piękny pałac w okolicy Opola i nie jedyny związany z moja rodziną.
Następny chronologicznie był zamek we Frączkowie, ale o tym kiedy
indziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz